Tag

świadomość

Browsing

 

 

 

świeca powoli się dopala…….

 

zostało 6 godzin do nowego 2020 roku.

Parę godzin wcześniej otworzyłam Instagram z myślą, by napisać kolejny post. Taki z potrzeby serca. Świeca zaskwierczała cichym szeptem „napisz to na bloga. jeszcze dziś.” Zmroziło mnie. Ze strachu. Szczerze Ci powiem, że dosłownie boję się tam wchodzić. Może dlatego, że tam najmocniej widzę, czuję, dotykam moich niespełnionych marzeń.

Potem przyszły inne myśli: „ale przecież od roku próbujesz i ci nie wychodzi, brakuje ci czasu na regularne pisanie, po co coś zaczynać jak tego nie skończysz, a o czym napiszesz?, czy ktoś tego potrzebuje? itp. itp. itp.

Zazwyczaj po takim szturmie wątpliwości odpuszczałam. Tym razem po przejściu już kilkakrotnie diety mentalnej, zatrzymałam się. Tak w sobie. Pierwsze co pomyślałam, że ten pakiet podobnych, niesprzyjających myśli pojawia się we mnie od wielu lat. Ta sama starta płyta. Schemat. Wiem już, że mam możliwość wyboru reakcji. Albo uwierzę tym myślom, dam im moc albo…………….zakwestionuję je.

Już ten moment zatrzymania był zbawienny. Usłyszałam znowu cichy szept „dasz sobie radę. Nie musisz już teraz mieć super działającej strony…przecież to twoje marzenie…po prostu zacznij…tylko tyle.”

Podjęłam decyzję. Idę za ledwo słyszalnym skwierczeniem świecy. W ciągu godziny sprawy się tak ułożyły, że starsi chłopcy poszli do dziadzia, a Igi zasnął mi na kolanach. W zasadzie na jednym, bo na drugim pisałam.

 

więc piszę…..

 

Podsumowanie 2019 roku zrobiłam już chwilę temu. Kilka ostatnich miesięcy to czas intensywnych podsumowań, wyciągania wniosków z różnych sytuacji, pracy nad sobą, nieprzerwanego oczyszczania się. Bez wątpienia przełomowy dla mnie rok. Przełomowy, bo w mocno odczuwalny sposób doświadczyłam Boskiej Obecności. W sobie. Ale spokojnie. Każdy z nas ma taką możliwość. Szansę.

Bez żadnej wątpliwości sierpniowe warsztaty Agnieszki Maciąg ten stan odczuwania mocno pogłębiły i utrwaliły. Tam właśnie uświadomiłam sobie, że każdy z nas nosi w sobie zalążek boskiego Światła. Mało tego. Może codziennie o nie prosić, aby rozświetlać siebie i innych. Poczułam to wtedy niezwykle intensywnie. To były wysokie wibracje ogromnego spokoju i szczęścia. Dosłownie każdy centymetr mojego ciała wibrował. Wzmocniła to jeszcze praktyka jogi kundalini.

A taką kartę anielską wybrałam dla siebie w ostatnim dniu warsztatów.

 

 

karta anielska

 

 

Od warsztatów zmieniłam swój plan dnia. Wstaję jeszcze wcześniej. Pierwsze półtorej godziny poświęcam na jogę, śpiewanie mantr, rozświetlanie siebie i innych, medytację i pisanie. Zbliżony schemat wykonuję jeszcze przed południem. Jak być może wiesz, mój najmłodszy synek choruje na epilepsję. Ta sytuacja jest dla mnie ogromną siłą napędową do poszukiwań metod leczenia, ale również pracy nad sobą. Myślę, że mijający rok to był czas, w którym zostałam niejako doprowadzona do sytuacji, którą trafnie opisuje Viktor E. Frankl:

 

„kiedy nie jesteśmy już w stanie zmienić sytuacji – jesteśmy zmuszeni zmienić siebie”.

 

I to właśnie synka rozświetlam w pierwszej kolejności.

To był niełatwy czas uczenia się samodyscypliny. Zawsze mi jej brakowało. Schemat dnia podporządkowałam praktykom medytacyjnym. Choć i inne sprawy, obowiązki domowe jakoś sprawniej się układały. Coraz mocniej słyszałam głos Intuicji, prowadzenia Aniołów. Jeszcze nigdy nie odczuwałam tak silnych wibracji miłości w trakcie rozświetlania się. Wiedziałam i wiem, że to właściwa droga. Tylko moja. Droga serca.

 

W międzyczasie podejmowałam wielokrotne próby przejścia 7 dniowej diety mentalnej Emmeta Foxa.  W wielkim skrócie polega ona na nieprzerwanym 7 dniowym utrzymaniu w sobie pozytywnego myślenia. Negatywne myśli naturalnie będą napływać, ale żadną z nich nie można świadomie w sobie rozwijać. Jeśli to nastąpi, dietę przerywasz i po kilku dniach możesz zacząć od nowa. Wg autora diety 7-dniowa ciągłość tego procesu ma stworzyć nowy nawyk właściwego reagowania na napływ niekorzystnych myśli.

Do tej pory nie przeszłam diety w całości, utykając na czwartym, piątym dniu. Jednak nie traktuję tego jak porażki. Wręcz przeciwnie – odnalazłam sposób, dzięki któremu oczyszczam umysł ze schematów myślowych. Stopniowo, cierpliwie, konsekwentnie. Nadal to robię, bo to fascynujące zauważać co nami kieruje i jak mocno reagujemy automatyzmami bez jakiejkolwiek głębszej refleksji. Zauważenie tych mechanizmów to jedno. Drugie, równie ważne to świadomość, że mamy na to wpływ. Możemy obserwować nasze myśli, nie ulegać im, a przez to dosłownie zmieniać naszą rzeczywistość.

 

spoglądam na dopalający się płomień…..

 

Więc kiedy jest ten dobry rok?

Kiedy nie czekasz na niego licząc tylko na sprzyjające okoliczności, ładną datę w kalendarzu, wolny czas, gotowość na 100%. Bo to się może nigdy nie przydarzyć. Sprzyjające okoliczności się przydarzają, albo i nie. A Twoja odpowiedzialność i działanie zależy tylko od Ciebie. Właśnie to zrozumiałam w końcówce 2019 r. Bierzesz to co przynosi Ci każdy, najbardziej „szary” dzień. Chwytasz w garść otrzymane, choćby najmniejsze dary, talenty, możliwości i przerabiasz je konsekwentnie dzień po dniu. Choćby odrobinę, ale do przodu. Sam stwarzasz sobie okazje do bycia kimś lepszym niż wczoraj, bo to Ty stajesz się twórcą dobrego roku.

 

Czuję wdzięczność za mijający rok. Ta świeca za parę chwil się wypali, ale Światło, które odkryłam zabieram ze sobą w następny 2020 rok. Kto wie czy to nie najlepszy prezent jaki mogłam otrzymać w tym życiu? Choć tylko ode mnie zależy czy ten płomyk będzie się ledwo tlił czy świecił pełnym blaskiem.

Dlaczego właśnie o tym piszę w kontekście mijającego roku? Uświadomiłam sobie, że dary, które otrzymujemy to jakby dobro wspólne. Nie można ich zatrzymywać tylko dla siebie. Bo wtedy tracą moc. To tak jakbym tylko rozświetlała siebie, nie dzieląc się tym Światłem dalej.

Być może nie widzisz kierunku, światełka na Twojej drodze życia. Może myślisz, że ktoś lub jakieś niesprzyjające okoliczności gaszą je w Tobie. Pamiętaj, dopóki dostajesz kolejny dzień życia w darze, to zawsze, bez względu na Twoją sytuację życiową, niesprzyjające okoliczności, problemy, możesz rozpalić to Światło w sobie na nowo. To jest możliwe. Jestem tu, aby Cię do tego zainspirować.

 

 

 

Ostatni dzień maja. Jak co dzień.

Siedziała w parku na ławce.

Przypomniały jej się słowa mądrego człowieka usłyszane rano „zacznij żyć, przestań szukać”. Że świadomość już tu jest. W nas. Że nie trzeba wyznaczać żadnych celów. Te słowa ją zatrzymały.

Z ciekawości i bez żadnych oczekiwań wykonała proste ćwiczenie zalecane przez tego człowieka. „Odpuść wszystko, na chwilę, spróbuj zapomnieć za kogo się uważasz, jakie role spełniasz, jakie są Twoje cele, nawet jak masz na imię. Odpuść. A później wejdź wgłąb siebie i tylko obserwuj”.

Dość łatwo udało jej się odpuścić. Poczuła ogromną ulgę w ciele. Lekkość, jakiej nigdy nie czuła. A kiedy wniknęła uwagą w swoje ciało – okolice brzucha….coś się zadziało….Świat niby ten sam, a inny. Pierwsze, poczuła ogromny, wszechogarniający cichy spokój. Przenikał wszystko. Jej ciało i wszystko wokół. Wszystko zlewało się w Jedno. Nie było podziału na ona, ławka, drzewa, park, inni ludzie. Niewzruszony spokój. Troskliwa Obecność. Wszystko inne przestało mieć jakiekolwiek znaczenie…..

Widziała jak myśli przepływały przed nią. Jak chmury. Były poza nią. Nie dotykały jej…..Patrzyła z zachwytem. Żadna z myśli nie była w stanie poruszyć tego Spokoju. To było najgłębsze poczucie Szczęścia, jakiego kiedykolwiek doświadczyła. Nie było oceny, porównywania, lęku…..

Najmocniej odczuła drzewa. Były niezwykle piękne. Całe żywe, tętniły życiem od środka. Poruszały się w jeden harmonijny rytm….krążyły w nich soki……jakby przepełnione miłością……. Zlewały się z tym, co na zewnątrz. Nie mogła oderwać oczu……

Cicha radość wypełniała całą przestrzeń. Nieograniczona niczym….bez granic. Jej ciało bardzo lekkie i jakby szersze zlewało się z otoczeniem, powietrzem, ptakami, drzewami…..A inni ludzie to doskonałe istoty, bez wad, ale z ludzkimi emocjami. Śmieszyło ją to trochę. Ale rozumiała……

Myślała, że tak już zostanie. Gdy myśli stawały się mocniejsze, kierowała uwagę do brzucha…..i spokój natychmiast wracał. Stopniowo jednak odchodził. Po trzech dniach znikł. I już nie powrócił.

Została jednak Świadomość….że ta Obecność, Przestrzeń jest w nas. Cały czas.

Tylko…..jesteśmy za zasłoną umysłu, ego, przekonań, uwarunkowań, schematów……być może tak ma być…..

Pozostała z ogromną tęsknotą w sercu …..tamtych chwil…….

 

 

 

 

Posłuchaj!!!

 

 

 

 

„Powiedz mi coś, dziewczyno…
Czy jesteś szczęśliwa w tym nowoczesnym świecie?
Czy potrzebujesz czegoś więcej?
Czy jest gdzieś coś jeszcze, czego poszukujesz?

 

Wypływam na głęboką wodę, patrz jak nurkuję
Nigdy nie dotknę dna
Przedzierając się do miejsc gdzie nikt nas nie skrzywdzi.
Jesteśmy daleko od tej płycizny.”